poniedziałek, maja 15, 2006

my [maj] kambek



...no i wróciłem. po długich bojach na północy Polski udało mi się spotkać z Juve po 9 miechach. to był w sumie bardzo zwyczajny dzień, spędzony w Tczewie, ale było niesamowicie. JESZCZE RAZ dzięki wszystkim, którzy mnie przyjęli i którzy wykroili dla mnie trochę tajmu (Johnny, Paula - luv Ya), no i pozdrawiam JESZCZE RAZ całe Juve, szczególnie tę cześć, której nie udało mi się spotkać :-(.

...byłem, widziałem, wróciłem. przede mną raczej nie lekki miesiąc, choć moim głównym zajęciem będzie dopingowanie innych. Mój motorek jeszcze działa, ale trybiki powoli padają, więc mogę się niedługo spodziewać awarii.

a to jeden z cytatów, które Bóg podsuwa mi w zawsze w odpowiednim momencie:
"Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić; odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić; mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego".
Luzino, 14 maja 2006.

w sumie, to nie było mnie tu bardzo długo, więc dużo tu nie napisałem i nie napiszę, bo to już przeszłość (nie warto na przykład wspominać o mojej niedyspozycyjności na KAROLKU 2006, o chorobie w święta wielkanocne, zakochiwaniu się, odkochiwaniu i innych duperelach). jedyne, co warte było uwagi to Warsztaty Gospel we Wrocku (patrz niżej). W trzech zdaniach:
1. Nigdy nie czułem się tak pełen Boga, jak na koncercie finałowym
2. Dzięki wszystkim organizatorom oraz prowadzącym.
3. Czekam na jeszcze i nie wiem czemu dużo moich przyjaciół tak na to narzekało, no ale mniejsza o to.

aneks pt. 16 maja 2006 - dziwny dzień
...przepraszam wszystkich "komentujących", dopiero dziś zdałem sobie sprawę, że komenty trzeba puszczać do publikacji, żeby były widoczne. o ja kretyn!
...właśnie dziś odbito mi sprzed nosa towar. czuję się jak pies, którego patyk wpadł do maszynki do mielenia gruzu... :-(

...od dziś postanowiłem być bardziej wylewny na blogu. obiecuję ;-).
...jakiś popapraniec wysadził karbid czy inne ścierwo jakieś 20 m ode mnie pod wiaduktem. gdybym szedł szybciej, źle by się skończyło. dziś Bóg ocalił mi słuch.
...dziś w nocy sniło mi się okropieństwo (zwykle nie opowiadam swoich snów, ale...). byłem ze swoimi przyjaciółmi na wsi. był jakiś stan zagrożenia czy cóś, więc wszyscy kryliśmy się w piwnicy. jedno z nich (na szczęście nie pamiętam które) zaczęło nas "atakować i mordować jak zwierzę". pamiętam tylko, że obudziłem się w nocy i bałem tak samo jak w śnie. nigdy tak się nie bałem.

Słucham:
Yolanda Adams - I'm Gonna Be Ready; Victory
Agnetha Faeltskog - We Got A Way
Mary Mary - Can't Give Up Now

Komentarze (1):

Anonymous Anonimowy pisze...

no żesz do anielki!
z małej to (moshi) się pisze!

a tak w ogóle. to dobrze, że znowu tu jesteśśś:) :*

5/18/2006 7:30 PM  

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna